top of page
  • hangukhiphop

우디고차일드 (Woodie Gochild) - #Gochild



Po ostatniej przedstawianej przeze mnie płycie zielonowłosego Zene'a miałem plan przesłuchać jakiegoś stricte rapera typu Paloalto, który nawija normalnie, wygląda normalnie i nawet włosów nie ma... ale skończyło się na Woodiem Gochildzie, który nie dość, że fryzury i kolory na głowie zmienia tak często jak Dennis Rodman w latach 90-tych, to jeszcze grucha... jak gołąb. Cóż, Snoop robił "woof woof"; DMX warczał jak wściekły pitbul, Master P wył jak krowa, więc czemu Woodie miałby nie gruchać jak głąb, tfu, gołąb?


우디고차일드 to 167-centymetrowy, obdarzony przyjemnym, unisexualnym głosem Kuak U Dże, członek YTC4LYF, urodzony 2 kwietnia 1996r. w Dżinhe, mieście portowym nieopodal milionowego miasta Czangłon w prowincji Kjongsangnam na południu Korei, znanego z corocznego 10-dniowego festiwalu kwitnienia wiśni. Karierę rozpoczął w 2017r. od 6 części wiadomo jakiego show, po czym 2 miesiące później podpisał kontrakt z H1GHR MUSIC. Zadebiutował singlem "Let's Get It", a w roku 2018 wydał płytę "#Gochild". Jego featuringi znaleźć można na produkcjach, m. in. Dona Millsa, Sik-K'eya i Zene'a The Zilli.


8-utworową "#Gochild" rozpoczyna znak szczególny Woodiego czyli owe gruchanie gołębi i "Positive Bounce" z Penomeco - dobry kawałek wyprodukowany przez SLO, również członka Young Thugs Club, który przejął brzmienie całej płyty na wyłączność. Z zadania wywiązał się chłop nieźle... z wyjątkiem "Let's Get It", który wg mnie jest najgorszym numerem całej płyty z męczącą mnie melodią i nudnym bitem jak z francuskiego dworku pełnego peruk i białego pudru na gębach. "Roll Cake" posiada nieco podobny bit złożony z krótkich, skaczących dęciaków, za którymi widać nie przepadam. Na szczęście Woodie i Zene mają na tyle energiczne style, że rozkręcają kawałek.


Przechodząc do pozytywów, "#Gochild" zapamiętam jako dancehallową płytę, a to dlatego, że dwie, a w sumie trzy perełki z tej płyty są utrzymane właśnie w karaibskich rytmach. Niekwestionowanym zwycięzcą jest numer "Fly Me To Town" z Rakonem, przy którym nie mogę wysiedzieć w fotelu - bioderka i ramiona chodzą. Już po pierwszych słowach i pierwszym akordzie wiadomo, że będzie grubo. Zajebiste połączenie tanecznego dancehallu z klimatem tęsknoty, do tego świetna melodia zarówno zwrotek, prerefrenu i refrenu oraz dwa uzupełniające się głosy. Jeszcze wiele przesłuchań przede mną, bo numer wciąż się nie nudzi. Drugi hicior to singlowy "Cotton Candy" z Woodiem wyglądającym chwilami jak Loco i Hwasą, obdarzoną wyjątkowo sexownym głosem (albo tylko na mnie tak działa). Kawałek ma wszystko, co potrzeba by stać się międzynarodowym hitem - zajebisty bit, ponętną wokalistkę na feacie i nawet indywidualny taniec forsowany w klipie. Do najlepszych kawałków "#Gochild" zaliczyłbym również "When The Night Comes" feat. DOX-A z również mocno taneczny bitem. Trzeba przyznać, że Woodie ma ucho do tworzenia chwytliwych linii wokalnych, które w tym numerze jakoś szczególnie słychać.


Zamykające płytę utwoy "Moon Walk" i "Muse" pominę, bo choć nie są złe, a obecność w ostatnim Jay Parka i Sik-K'eya powinny gwarantować sukces w tarzaniu się w pościeli, to czegoś mi w nich brakuje, choć pewnie się tylko czepiam.


Jak dla mnie "#Gochild" to 1 słaby numer, 3 całkiem, 2 dobre i 2 hity, z którymi Woodie może w stylu Bonem M koncertować po byłym bloku radzieckim do końca życia. Już jest chłop ustawiony. Tylko czy Woodie wyróżnia się czymś (poza gołebią fiksacją, of course) na tle innych kolorowowłosych raperów Korei, którzy noszą na sobie dużo dziwnych rzeczy i często więcej śpiewają niż rapują? Czy musi się wyróżniać? Takie pytania mi po łbie chodzą, jedząc watę cukrową... która w rzeczywistości jest bułką z twarogiem.






Całość:






15 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page